Rozdział 2
Słyszę pukanie do drzwi mojego pokoju. W pierwszej chwili myślę, że to moja poczciwa matka, lecz chwilę później zdaję sobie sprawę z ponurej i okrutnej rzeczywistości. Pytam niepewnie osobę za drzwiami :
-To ja Hyphathia. Niedługo zatrzymamy się na jednej ze stacji gdzie wsiądzie drugi mentor Rasmus Vinz. W związku z jego przybyciem masz być o 13 w salonie jadalnym. Tylko ubierz sie w coś porządnego. Zrozumiano?
-Tak-odpowiadam cicho jedynie by zadowolić Jones, która sekundę później wychodzi z przedziału wyraźnie usatysfakcjonowana. Podnoszę się z podłogi. Wchodzę do łazienki. Moim oczom ukazuje się luksus jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem. Ogromny prysznic z programatorem, złoty kran przy zlewie. Kawałek dalej oddzielona ścianką od łazienki toaleta. Na dodatek wszystkie ściany pomalowane na niebiesko sprawiają, że czuję się tutaj jak nad morzem w Dystrykcie Czwartym. Szybko biorę prysznic, a potem wycieram się miękkim, zielonymi ręcznikami. Wykąpany wychodzę z łazienki i zerkam na duży zegar powieszony tuż nad moim łóżkiem. Wybija godzina dwunasta, więc już czas troszkę się pospieszyć. W końcu mam do ogarnięcia moje długie blond włosy. Zajmuje mi to około 40 minut. Następnie przegrzebuję szafy bo są ich aż 3 w poszukiwaniu jakichś ubrań. W końcu jestem ubrany w koszulę w kratę, która zakładam z obrzydzeniem oraz jakieś czarne spodnie. Wychodzę z pokoju i zmierzam w kierunku salonu jadalnego. Niedługo wybije 13, a pociąg już powoli zaczyna zwalniać. Siadam przy jednym z dwóch dużych stołów i zjadam jednego muffina czekoladowego. Przynajmniej na takiego wyglądał. Dosłownie sekundę później do przedziału jadalnego wchodzi Hyphathia w towarzystwie Mags i Ailyah. Jones zmienia często kolorystykę swojego ubioru i dzisiaj jest to samo. Tym razem jednak kolory dominujące to niebieski oraz błękitny. Ailyah jest ubrana w słodką żółtą bluzeczkę i szorty. Wygląda jakby właśnie sobie biegała beztrosko ze znajomymi. Ma lekko podkrążone oczy od płaczu. Zresztą co się dziwić. Jej matka ze zgryzoty nie przyszła się z nią nawet pożegnać. Ja jestem w nieco innej sytuacji. Biedny Dorian nie żyje, a mama odsiaduje wyrok(dwie doby więzienia i chłosta) za próbę ratowania mojego brata przed zastrzeleniem. Dlatego nikt nie przybył na ostatnie pożegnanie. Ubolewam trochę nad tym. Zastanawiam się również czemu Dorian nie zgłosił się za mnie. Może pokazanie ludowi tego, że Snow jest okrutny oraz obłudny jest ważniejsze. Albo raczej to głupota. Chyba tak. Jednak obłudność Kapitolu nie zna granic. My głodujemy, a oni żyją w najlepsze. Teraz jednak przestaję zaprzątać sobie tym głowę i zwracam uwagę na wiecznie uśmiechniętą Mags. Mentorka ubrana w tą samą, brzydką spódnicę i falbankową bluzkę siada obok mnie i uśmiecha się jeszcze szerzej na widok okruchów na moim talerzu. Chwilę później sama nakłada sobie stosik jakichś ciastek i zabiera się ochoczo do jedzenia. Hyphathia i Ailyah siadają również, lecz piją jedynie soczek malinowy. W tym momencie do przedziału wchodzi 28-letni brunet o lekko kręconych włosach i lotnym spojrzeniu. Owalną twarz uzupełnia zawadiacki uśmiech i dołeczki w policzkach. Rasmus jest zwycięzcą 53 Igrzysk Głodowych. Niestety nie wygląda tak jak wtedy. Jego skóra matowieje coraz bardziej, a paznokcie robią sie żółte. Wszystko za sprawą uzależnienia od morfaliny. Hyphathia mówi do nowo przybyłego:
-Witaj Rasmusie Vinzie!
-Siemka... Jones. Nic się nie zmieniłaś . Jesteś równie nadęta co kiedyś i równie źle ubrana-przerwał na chwile poczym podszedł do Mags, wyściskał ją i rzekł:
-Witaj moja, kochana Mags! Tak tęskniłem za Tobą !
-Oh mój drogi Rasmo. Ja też i to bardzo. Spójrz tutaj mamy świeże mięso-wskazała na mnie i Ailyah palcem.
-Mmm... Co my tu mamy ?- rzekł siadając Vinz i przyglądając się Dorne uważnie. Chwilę potem mówi:
-Ładna jesteś. Powinnaś znaleźć dobrego sponsora. Popracujemy nad twoją osobowością i manierami, a co do Ciebie...-spojrzał na mnie i rzekł:
-No po prostu tragedia! Poproszę Ramonę, twoją stylistkę żeby zrobiła coś z tymi ohydnymi kudłami. Najchętniej to bym je skrócił i... przefarbował.
Ogólnie akcja bardzo mi się podoba, widać, że lubisz pisanie. A jednak wybrałeś/aś (nie jestem pewna) narrację pierwszoosobową, która jest naprawdę trudna, szczególnie, jeżeli mówimy tu o postaci Finnicka, która jest dość specyficzna. Dlatego radziłabym ci się skupić bardziej na emocjach. W sumie nie wiem, ale wydawało mi się, że udział w Igrzyskach to straszne przeżycie, szczególnie dla 14-latka, który w sumie nie ma żadnych szans. Tu akurat wychodzi, że wręcz cieszy się on z takiego obrotu sprawy. Mimo wszystko to mojej jedyne zastrzeżenie, wielkim ekspertem nie jestem, ale osobiście reszta bardzo mi się podoba. Czekam na następne notki ;)
OdpowiedzUsuń